Często ścigamy się w trudnych warunkach. Narażamy nasz drogi, lekki, wyczynowy sprzęt na bardzo duże obciążenia. Zacięta rywalizacja, zmęczenie i adrenalina wymuszają błędy: jedziemy mniej płynnie, niebezpiecznie, nie omijamy przeszkód (dziur, kamieni, korzeni, uskoków, gałęzi). Nierzadko zmieniamy biegi pod dużym obciążeniem, blokujemy koła na dohamowaniach i nie zastanawiamy się, czy ominąć błoto lub kałużę. Szansa defektu jest wielokrotnie większa niż podczas treningowej przejażdżki. O wiele bardziej również pragniemy tego defektu uniknąć.

Nawet najlepsza przerzutka próbująca chować się „w cieniu” nie poradzi sobie z szarpnięciem grubej gałęzi. Wytrzymała opona z wkładkami antyprzebiciowymi, sporą porcją mleka i wzmocnionymi ściankami może zostać uszkodzona przez ostry kamień, drut, szkło i inne śmieci. Porządna gleba może uszkodzić elementy kokpitu, czy koła. I to zdarza się każdemu. I zdarzy się jeszcze nie raz. Ale odpowiedzmy sobie na pytanie: co zrobiliśmy z naszym sprzętem przed wyścigiem, żeby zminimalizować ryzyko dnf-a?












Zawodnicy EDF Trek Gdynia zawsze starają się dojechać do mety. Zaliczamy dużo imprez wyjazdowych, na południu, w górach. Wiąże się to z kosztami dojazdu, noclegów, wyżywienia i poświęceniem 2-3 dni cennego czasu. I choć nasze karbonowe, ważące poniżej 10kg rowery MTB można nazwać dość „doinwestowanymi”, to sama ich eksploatacja i konserwacja również wymagają pewnych niemałych nakładów. Ale chwila! Na pewno mniejszych niż koszt wyjazdu zawodnika na maraton w Jeleniej Górze! Wszak przetarta opona nie rozerwie się na przejażdżce po TPK, tylko na wyścigu. Zużyty napęd nie zacznie strzelać w lesie na Demptowie, tylko na wyścigu. Śrubka, którą kiedyś ktoś ponoć przykręcił i na razie trzyma, również odkręci się dopiero na wyścigu. Karbonowa sztyca- ładna, lekka, z fajnym logo nie wsunie się gdy rower stoi w pokoju. Wsunie się po twardym lądowaniu, na pierwszym zjeździe pierwszego okrążenia wyścigu. Postrzępiona linka-miotła trzymająca się przerzutki na trzech włoskach może działać miesiącami. Ale jeśli ma strzelić, to strzeli na wyścigu. Kilkanaście lat „w siodle” nauczyło nas, że lepiej nie kusić losu- szkoda nerwów, kasy i czasu poświęconego na ciężki trening. Dbajcie o swoje rowery i odwlekajcie „pecha” na potem.
Jeśli nie macie sprzętu i czasu, to wszystkie powyższe usługi można wykonać w ramach przeglądu PREMIUM i przeglądu amortyzatora w DRE ROWERY w Gdyni i w Gdańsku. Wpadajcie na drerowery.pl